Większości osób wykorzystanie mediacji będzie kojarzyło się ze sprawami rodzinnymi, cywilnymi czy też gospodarczymi. Część praktyków zapewne mogła spotkać się z mediacjami w sprawach karnych. Nie oznacza to jednak, że mediacja musi być zafiksowana na wyżej wskazanych kwestiach. Mediacja jest międzynarodowa i powinna być wykorzystywana tam gdzie jest wola współpracy.

Możliwość zastosowania narzędzi typowych dla mediacji przy rozwiązywaniu konfliktów międzynarodowych była wcześniej stosowana. W mojej ocenie jednak nigdy tak namacalnie nie byliśmy świadkami skokowej i wyraźnej eskalacji konfliktu, co w sytuacji próby zakończenia działań wojennych tak aby każda ze stron respektowała wypracowane zasady pokoju, zaczyna się rozmywać.

Tytułem wprowadzenia chciałabym nawiązać do eskalacyjnego modelu konfliktu Friedricha Glasla, który to zakłada trzy fazy pogłębiania się kryzysu między jego uczestnikami. W każdej z faz można też przewidzieć wynik w przypadku komunikacji stron. Zatem pierwsza faza zakłada, że każdy może być wygranym i przewiduje w początkowym etapie dyskusję. Tym samym strony są w stanie ze sobą rozmawiać i jest szansa na pojednanie oraz co istotne (a o czym poniżej) nie tracą twarzy. Brak wypracowania stanowiska prowadzi strony do kolejnego etapu (w ramach tej samej fazy) tj. zajęcia opozycyjnych stanowisk, usztywniania czy też rezygnacji ze współpracy na rzecz walki a stąd prosta droga do utraty wiary w rozwiązanie koncyliacyjne sporu. Po przekroczeniu tego poziomu konfliktu strony zaczynają walczyć i w tej fazie (II faza) zawsze jest jeden wygrany i jeden przegrany. Tym samym strony koncertują się na celu, jakim jest pokonanie przeciwnika. Często wykorzystują do tego metody utrwalania (np. stereotypowe), strony szukają sprzymierzeńców (do potwierdzenia słuszności głoszonych stanowisk), czy też dążą do publicznego upokorzenia drugiej strony (utrata twarzy). Jeśli to nie „pomoże” kolejnym etapem jest stosowanie gróźb (realnych i publicznych), strony zazwyczaj tracą kontrolę.

Wracając do obecnej sytuacji międzynarodowej jak również opierając się na znanej teorii rozwoju konfliktu wg Friedricha Glasla zauważyć można, że zbliżamy się niebezpiecznie do miejsca skąd żadna ze stron nie będzie miała możliwości zaproponowania rozsądnego rozwiązania. Ostatnia bowiem z trzech faz zawiera trzy poziomy: akty destrukcji, zniszczenie przeciwnika i finalna – razem na dno. Kategorycznie należy potępić wszelkie ataki przemocy, w szczególności stosowane przeciwko innemu niepodległemu państwu i przeciwko ludności cywilnej. Niemniej podchodząc chłodno do zaistniałej sytuacji, na ewentualną pomoc ze strony profesjonalnego mediatora może być za chwilę za późno. Faza III, o której mowa powyżej zakłada, że żadna ze stron nie wygrywa (przegrany – przegrany). Co więcej, pojawia się chęć zwiększenia strat przeciwnika, wyniszczenie wzajemne stron poprzez prowadzenie bezwzględnej walki. I tu uwaga – prowadzenie bezwzględnej walki dla każdej ze stron będzie lub może znaczyć zupełnie co innego, choć cel każda ze stron ma ten sam. Co to oznacza?

Obecnie doszliśmy do momentu, gdy żadna ze stron nie ma nic do stracenia. Istnieje zatem realne zagrożenie bezwzględnego zniszczenia przeciwnika. Rozwiązanie to nie jest ani dobre ani stabilne. Ideą czy to traktatów pokojowych czy ugód mediacyjnych jest respektowanie na przyszłość przez strony. To jest możliwe jednak jeśli zostaną uwzględnione interesy ich uczestników, które nie zawsze muszą iść w parze z głoszonymi przez nich stanowiskami. Należy jednak mieć nadzieję, że za pośrednictwem bezstronnego mediatora, neutralnie podchodzącego do przedmiotu sporu – uda się wypracować pokój.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *